Nie da się ukryć, że żeby mieć ładne, długie i zdrowe paznokcie, trzeba o nie dbać. W tym celu używam wielu produktów: olejków i masełek do skórek, kremów do rąk, zmywacza bez acetonu, patyczków z drzewa pomarańczowego... Raczej nie zwracam uwagi na markę, oczywiście mam ulubieńców, ale nie płaczę, kiedy zabraknie ich w sklepie.
Są jednak dwa produkty, bez których nie wyobrażam sobie mojej paznokciowej rutyny. I gdyby ich zabrakło, nie wymieniłabym na nic innego, tylko panicznie szukała sposobu jak najszybciej je zdobyć. Zapraszam na recenzje moich dwóch pomocników. Przypadek sprawił, że oba produkty są marki Sally Hansen.
Mowa o odżywce Sally Hansen Maximum Shield oraz żelu do usuwania skórek Sally Hansen Instant Cuticle Remover. Oba towarzyszą mi już od jakiegoś czasu. To, co widzicie na zdjęciach to moje pierwsze opakowania. Odżywki używam od około 2 miesięcy, natomiast żelu niecały rok, a nadal została mi 1/3 zawartości - jest mega wydajny!
Przyjrzyjmy się im bliżej.
Sally Hansen Maximum Shield
Opakowanie to owalna fioletowa buteleczka, przezroczysta dzięki czemu widać, ile produktu zostało. Pędzelek jest dość cienki, ale wygodny i bardzo łatwo maluje się przy skórkach. Nie obraziłabym się jednak, jakby był szeroki i odżywkę można by nałożyć za dwoma pociągnięciami.
Konsystencja jest bardzo wodnista, co sprawiło, że pokochałam tę odżywkę od pierwszego użycia. Wcześniej używałam Eveline, ale była gęsta i pod koniec buteleczki produkt był zwyczajnie glutem. Sally Hansen jest bardzo lejąca, dzięki czemu można nałożyć cieniutką warstwę, która szybko schnie. Produkt nie gęstnieje w trakcie używania (ale pod koniec buteleczki to się może zmienić).
I teraz najważniejsze - działanie! Moje paznokcie ewidentnie przyzwyczaiły się do poprzedniej odżywki, której używałam od około dwóch lat. Kiedy tylko zmieniłam produkt na SH, moje paznokcie odżyły i to widać gołym okiem. Nie spodziewałam się takiego efektu i żałuję, że nie zrobiłam zdjęć przed rozpoczęciem jej używania. Paznokcie są mocne, nie łamią się, nie rozdwajają i trudno je wygiąć, nawet gdy są bardzo długie. Lakier z nich nie odpryskuje i trzyma się nienaruszony aż do spotkania ze zmywaczem.
Cena: 15.99 zł
Dostępność: Rossmann, internet
Sally Hansen Instant Cuticle Remover
Opakowanie to plastikowa niebieska buteleczka z wygodnym dziubkiem. Aby wydobyć produkt, wystarczy ścisnąć buteleczkę.
Konsystencja to niezbyt gęsty przezroczysty żel, który bardzo łatwo rozprowadzić na skórkach. Nie potrzeba do tego żadnych przyrządów, wystarcza aplikator w postaci dziubka.
Jeśli chodzi o działanie - jest zauważalne już po około minucie. Producent zaleca nałożenie produktu na 15 sekund a potem usunięcie za pomocą patyczka, ale moich skórek to nie rusza. Dopiero po minucie ulegają namoczeniu i rozpuszczeniu. To, co się nie rozpuści, łatwo odchodzi za pomocą patyczka lub radełka. Używałam tego produktu na kilku koleżankach i wszystkie były zachwycone, jak bardzo widoczna jest różnica po jego zastosowaniu. Muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie dbania o skórki bez tego żelu. Używam go około rok, jest super wydajny a działanie niezmienne.
Cena: 21.99, online można dostać taniej
Dostępność: Rossmann, internet
Przypadek sprawił, że oba produkty są z Sally Hansen i są jedynymi z tej firmy, z którymi miałam styczność (oprócz lakierów). Oba wypadły genialnie i mam ochotę przetestować resztę rzeczy do pielęgnacji paznokci, które oferuje SH. Na ostatniej promocji udało mi się dorwać inną odżywkę - Maximum Growth. Musi jednak dłuuugo poczekać, zanim uda mi się zużyć jej fioletową siostrę ;)
Znacie, używacie produktów Sally Hansen? Co o nich myślicie?