Witajcie w kolejnym odcinku ciekawskiej trzynastki!
Tym razem przygotowałam coś dla wszystkich stemplomaniaczek. Nie ważne, czy dopiero zaczynacie, czy w temacie stempli nie ma dla Was sekretów. Zapraszam na:
Moja przygoda ze stemplami zaczęła się kilka lat temu, kiedy zestaw do stemplowania wypuściło Essence. Już wtedy lubiłam ozdabiać swoje paznokcie kropkami i własnoręcznie zrobionymi naklejkami kokardkami. Spodziewałam się, że stemple są stworzone dla mnie. Zakupiłam więc zestaw.
Poodbjałam kilka razy wzorki i zestaw praktycznie poszedł w kąt. Dlaczego? Wzorki nie odbijały się w całości, często były niewyraźne a w dodatku za krótkie na moją płytkę. Porzuciłam więc nadzieje o łatwym i szybkim zdobieniu paznokci.
Jakiś czas potem, kiedy zaczęłam bardziej interesować się blogosferą kosmetyczną, trafiłam na blogi "Przodowniczek Stemplowania". Zaczęłam googlować, przekopywać internet i cały czas zastanawiałam się: jakim cudem tym dziewczynom to wychodzi?!
Wróciłam do mojego stempla z Essence, ale efekty były mizerne. Kupiłam więc większy stempel, z dwoma gumami na dwóch końcach. Taki:
<klik> jednak nic to nie zmieniło, bo guma w nim nadal była twarda i nie umiałam odbić wzorów w całości. Kupiłam też kilka płytek na allegro (takich jak w
tym poście), myśląc że wina leży w płytkach Essence. Też nie podziałało. Stempel praktycznie w ogóle nie zbierał wzoru.
Poszperałam w internecie jeszcze trochę i trafiłam na stempel XXL. Zbiegło się to mniej więcej w czasie, kiedy odkryłam Aliexpress. Ze stemplem zamówiłam również podróbki płytek MoYou London (mani z ich użyciem
tutaj i
tutaj). Poczytałam też trochę o lakierach dobrych do stemplowania.
Kiedy wszystko do mnie doszło, zabrałam się za stemplowanie i.. bingo! W końcu zaczęło wychodzić. Tylko czemu musiałam przejść tak długą drogę i stracić tyle nerwów, żeby odkryć dobre produkty?
Powiem Wam: byłam święcie przekonana, że porządny zestaw do stemplowania kosztuje fortunę. W końcu większość blogerek w tamtym czasie używało stempli i lakierów Konada, które nie były na moją kieszeń.
Jak się potem okazało, dobry zestaw można skompletować za 20 zł!
Moja przygoda ze stemplowaniem trwa już na tyle długo, żebym totalnie przepadła jeśli chodzi o takie zdobienie paznokci. Praktycznie za każdym razem, kiedy maluję paznokcie, ozdabiam je potem stemplami. W związku z tym powoli zaczęłam inwestować w bardziej "profesjonalne" produkty. Ale czy są warte swojej ceny? Jaka jest różnica między wersją podstawową a zaawansowaną?
Sprawdźmy! :)
Wersja podstawowa:
1. Nieoryginalne płytki, pochodzą głównie z Aliexpress. Są dobrze wyżłobione. Ostatnimi czasy konkurencja jest tak duża, że jakość tych płytek nie odbiega zbytnio od płytek oryginalnych. Wzory odbijają się bardzo dobrze (przy spełnieniu poniższych punktów).
Cena małych: 1,5 - 8 zł
Cena dużych: 3,50 - 16 zł
2. Lakiery do odbijania niekoniecznie muszą być oryginalne. Większość dobrze napigmentowanych (kryjących po jednej warstwie) nada się do stemplowania. Ze swojej strony polecić mogę lakiery Safari i Golden Rose z serii: Rich Color, Matte oraz Color Expert.
Cena lakierów Golden Rose: ok. 6.90 zl
Cena lakierów Safari: ok 3 zł
3.Top Coat. Tutaj już nie jest tak łatwo, ponieważ większość rozmazuje wzorki. Jednak można znaleźć perełki - na przykład ten z Catrice 3 ultra stay & gel shine. Bardzo dobrze sprawował się też bezbarwny lakier Safari.
Cena Catrice: ok 12 zł
Cena Safari: ok 3 zł
4.Stempel. Bardzo ważna rzecz! Do kupienia na
Aliexpress za niecałe 2$ (z darmową przesyłką). Ważne, by przed użyciem delikatnie spiłować wierzchnią warstwę. Najlepiej użyć do tego papierowego pilnika (próbowałam metalowym i szklanym i nie dawały efektu).
Cena: 6-8 zł
5. Zdrapka. Zazwyczaj dołączona jest do stempla, natomiast ja jej nie używam. Niedokładnie zbiera lakier. Wolę stare karty bankomatowe/ podarunkowe. Jeśli jednak zdecydujecie się na zdrapkę, nie wybierajcie tej z metalowymi elementami - taka rysuje płytki, które szybciej się niszczą.
Cena: 0 zł
6. Aby przetrzeć stempel i płytkę potrzebujemy wacika. Wystarczy najzwyklejszy, jaki tylko macie w domu. Do wyczyszczenia skórek ze stempli przyda się coś mniejszego, mianowicie patyczek higieniczny. Doczyści nadmiar wzoru dookoła paznokcia, ale nie uzyskacie dzięki niemu precyzyjnej linii lakieru przy skórkach.
Cena: ok 3 zł
7. Zmywacz. Niezbędny nie tylko do zmywania lakieru z paznokci, ale też przemywania płytki i doczyszczania skórek. Nada się każdy, jeśli używamy do stemplowania zwykłych lakierów.
Cena: ok 5 zł
Podsumowanie:
Zakładając, że nic z powyższych rzeczy nie mamy w domu, na cały komplet wydać trzeba:
21,50 - 45 zł (różnica w cenie wynika z wyboru top coatu i płytek)
Wersja zaawansowana:
1.Oryginalne płytki - możliwości jest mnóstwo! Ceny są zróżnicowane: zaczynając od Born Pretty Store, przez B. Loves Plates, MoYou London aż po Cheeky.
Cena płytek dużych:
Born Pretty Store: 19 zł
B. Loves Plates: 40 zł + przesyłka
MoYou London: 29 zł + przesyłka, jeśli zamówienie jest poniżej 15$
Cheeky XXL: 42 zł ( nie wiem jak wygląda sprawa z przesyłką)
2. Lakiery stworzone do stemplowania. Tutaj również możemy wybierać. Najsławniejsze to Mundo de Unas, Konad, Born Pretty Store i nowość B. Loves Plates. Bardzo dobrze odbijają, zazwyczaj są mega gęste i nie da się nimi pomalować paznokci. Często śmierdzą gorzej od zwykłych lakierów. Nie lubią się ze zwykłym zmywaczem ( w szczególności przypadłość tę wykazują lakiery Mundo de Unas) i funkcjonują tylko w duecie ze zmywaczem bezacetonowym.
Cena za buteleczkę o zbliżonej pojemności:
Mundo de Unas: 13.30 + przesyłka
Konad: 22,50 zl + przesyłka
Born Pretty Store: 19 zł
B. Loves Plates: 15, 90 zł + przesyłka
3. Top Coat Seche Vite. Aby stemplować, paznokcie muszą być totalnie suche. Dzięki temu top coatowi już po kilku minutach można bez obaw stemplować. Co więcej, nadaje się również na stemple, bo zupełnie ich nie rozmazuje.
Cena: 15-30 zł (promocja/ cena właściwa)
4. Stempel z MoYou London, odpowiednik Creative Shop. Oba cechują się bardzo miękką i dużą gumą. W tym przypadku stempla nie trzeba rolować po paznokciu, tylko paznokieć zatapia się w gumie. Wygodne przy długich pazurkach.
Cena: CS 40 zł- MYL 60 zł + przesyłka
5. Zdrapka. W przypadku stempla z MoYou London przychodzi w zestawie ze stemplem. Jednak ja i tak używam swoje starej karty podarunkowej :)
Cena: 0 zł
6. Wacik i pędzelek. Im więcej stemplowania, tym większe waciki potrzebne ;) Do doczyszczania skórek najlepiej sprawdza się skośny pędzelek do eyelinera. Można go dostać za grosze. Nie warto kupować droższych, bo częsta styczność ze zmywaczem rozpuszcza klej i włosie zaczyna dość szybko wypadać.
Cena wacików: ok 3 zł
Cena pędzelka: 2- 5 zł
7. Zmywacz bezacetonowy. Świetnie współpracuje z lakierami Mundo de Unas. Za jednym pociągnięciem wacika doczyszcza płytkę z resztek lakieru. Nadaje się też do czyszczenia skórek. Ten akurat dostępny jest w każdym Rossmannie.
Cena małej butelki 50 ml: 2,50 zł
Cena dużej butelki 125 ml: 5.99 zł
8. Baza peel off. Nie używam jej jako bazy, ale chronię nią skórki, gdy robię gradient. Nadaje się również do ochrony przed stemplami - dużo łatwiej odkleić ze skórek bazę niż doczyszczać je pędzelkiem, zwłaszcza gdy używałyśmy do stemplowania ciemnego koloru.
Cena: ok 9 zł
Podsumowanie:
Zakładając, że nic z powyższych rzeczy nie mamy w domu, na cały komplet wydać trzeba:
110,50 - 223 zł (zależnie od wybranych produktów) + trzeba doliczyć przesyłkę.
Ogromna suma, prawda? Jednak czy warto ją wydawać? W końcu różnica między 20 a 220 zł jest kolosalna! Sprawdźmy zatem, w które produkty warto zainwestować, a które są nam zbędne "w droższej wersji".
Bitwa płytek:
Płytki nieoryginalne kontra płytki oryginalne.
Prawdę mówiąc, dla mnie nie ma różnicy. Ważne jest, by płytka miała dobrze wyżłobione wzory. Jeśli mam być szczera, mam dużo więcej płytek nieoryginalnych. Z jednej prostej przyczyny: w cenie jednej oryginalnej mogę mieć czasem aż 5 nieoryginalnych.
W tej bitwie wygrywają nieoryginalne płytki.
Bitwa lakierów:
Zwykłe lakiery kontra lakiery do stempli.
Dopóki nie pokusiłam się o profesjonalne lakiery do stemplowania, odpowiadały mi te zwykłe - dobrze napigmentowane. Moim ulubieńcem była seria Rich Color z Golden Rose. Czerń z tej serii jest świetna i wystarczy Wam na początek.
Potem zainteresowałam się lakierami typowo do stempli. Muszę przyznać, że widać różnicę. O ile czarny można sobie odpuścić, to biały i jaśniejsze kolory radziłabym zakupić właśnie z serii lakierów do stempli.
W tej bitwie wygrywają lakiery do stempli.
Bitwa top coatów:
Zwykły top coat kontra top coat z wyższej półki.
Jeżeli tylko macie trochę więcej czasu niż ja i nie przeszkadza Wam odczekanie kilkudziesięciu minut zanim zaczniecie stemplować to wystarczy zwykły top coat. Ja jednak pokochałam Seche Vite za to, że już w kilka minut po jego aplikacji mogę bez obaw stemplować. Cuchnie okrutnie, ale co poradzić... taki jego urok. Żaden z nich nie rozmazuje wzorków.
W tej bitwie nie ma wygranego, bo ilość posiadanego czasu i cierpliwość to kwestia bardzo indywidualna.
Bitwa stempli:
Miękki stempel z MoYou London kontra podwójny stempel XXL.
Zacznę od tego, ze różnica w cenie tych stempli jest ogromna. Czy warto płacić kilkadziesiąt złotych więcej? Ciężko jest mi powiedzieć, ponieważ stempel z MoYou mam od dwóch dni. Używałam go dwa razy, ale nie powalił mnie na kolana. Na pewno sprawdza się lepiej przy długich paznokciach, które pod wpływem nacisku czarnego stempla uginają się i końcówki paznokci ciężko jest ostemplować. Polecam również tym, którzy mają problemy z dokładnym stemplowaniem paznokcia przy skórkach. W tym stemplu bowiem zatapiamy paznokcie aż po skórki - guma jest tak miękka.
Czarny stempel wystarczy w zupełności dla dziewczyn z krótszymi paznokciami. Na początku trzeba trochę nim poćwiczyć, aby wypracować sobie styl stemplowania dający idealne efekty.
W tej bitwie, na ten moment, wygrywa czarny stempel. Jest tańszy, dobrze stempluje, wymaga tylko więcej wprawy i treningu. Być może moje zdanie o srebrnym stemplu w miarę użytkowania się zmieni, ale uważam, że na początek nie warto wydawać aż tak dużej kwoty. To gratka dla zaawansowanych stemplomaniaczek ;)
Bitwa zdrapek.
Specjalna zdrapka kontra stara karta bankomatowa/ podarunkowa.
Zdrapki to też bardzo indywidualna sprawa. Część dziewczyn używa tych plastikowych od kompletu, druga część używa zwykłych kart podarunkowych. Należę do tej drugiej grupy. Zdrapka na zdjęciu po prawej zastępuje w tym wypadku moją kartę, ponieważ nie nadaje się ona do zdjęć. Jest w okropnym stanie ;)
W tej bitwie wygrywa stara karta.
Bitwa czyścików:
Wacik + patyczek higieniczny kontra duży wacik + skośny pędzelek.
Przyznam szczerze, że dla mnie nie ma porównania. Duży, grubszy wacik zastępuje mi kilka mniejszych a pędzelkiem czyści się znacznie precyzyjniej niż patyczkiem. Pędzelkiem można wyczyścić lakier tuż przy skórkach tak, by linia była równa. Jest moim must have przy każdym manicure, nie tylko tym z użyciem stempli.
W tej bitwie wygrywa: duży wacik i skośny pędzelek.
Bitwa zmywaczy:
Zwykły zmywacz kontra zmywacz bezacetonowy.
Jeżeli chodzi o zmywanie paznokci to zmywacz nie robi dla mnie żadnej różnicy. Jednak gdy zaczyna się zabawa ze stemplowaniem, zawsze wybieram ten bezacetonowy. Płytkę wystarczy przetrzeć wacikiem raz i jest czysta, zwykłym zmywaczem można trzeć i trzeć a w niektórych wzorach i tak zostają resztki lakierów. Poza tym bezacetonowy dobrze dogaduje się z lakierami do stempli, które zupełnie nie chcą się odbijać z wzoru potraktowanego zwykłym zmywaczem. I bezacetonowym szybciej doczyszcza się skórki.
W tej bitwie wygrywa: zmywacz bezacetonowy.
Jak widzicie, nie trzeba mieć produktów z najwyższych półek cenowych, żeby skutecznie stemplować. Najważniejszy jest stempel i dobrze wyżłobione płytki, a to można kupić już za kilka dolarów.
To która z Was po tym poście rozważa zakup stempli? ;)
P.S. Gratuluję wszystkim, którzy
przebrnęli przez tego tasiemca^^